środa, 24 października 2012

10. when I dream, I dream of you


Czas mijał nieubłaganie. Pory roku zmieniły się po raz kolejny.

On nie potrafił już wyobrazić sobie życia bez tej kobiety, choć jeszcze o tym nie wiedział. Na razie dzwonił do niej każdego ranka, by zapytać jak spała i wspólnie wypić kawę. Wypatrywał blond głowy na meczach. Jedzone w jej towarzystwie obiady smakowały mu bardziej niż inne. Jego syn też ją lubił. Lubił ją, bo kiedyś bawiła się z nim w Indian, a teraz dostrzegła jako pierwsza, że jest już za duży na tapetę w misie. Świetnie się bawili malując wspólnie nowy, dorosły pokój dla chłopca. Lubił ją, bo dała mu na szóste urodziny wymarzony prezent, prawdziwego pieska. Lubił ją, bo przytuliła go mocno, gdy powiedział, że już nie pamięta mamy. Lubił ją, bo później znalazła album ze zdjęciami i nakłoniła tatę do wspomnień. Pomogła mu na nowo poznać mamę. I razem poszli do sklepu kupić elegancki strój na rozpoczęcie jego pierwszego roku szkolnego.

Spotykali się niemal codziennie. Wprowadziła trochę życia do jego pustego domu kupując kolorowe obrusy i kilka roślin. Wprowadziła światło do jego życia swoim uśmiechem i radością. Czy go kochała? Tak, choć najpierw pokochała jego syna. Małego, smutnego chłopca. Chciała za wszelką cenę wypędzić smutek z jego brązowych oczu. Tatę pokochała później, choć wiedziała, że to miłość beznadziejna. Widziała przecież z jaką tęsknotą patrzy na jej zdjęcie wciąż stojące na kominku. Wiedziała, że jej rzeczy nadal leżą w szafie. Wiedziała, że on regularnie ściera kurz z biżuterii i flakoników perfum stojących w nieładzie na toaletce, tak, jak je zostawiła tamtego dnia. Wiedziała, że taka miłość zdarza się tylko raz w życiu. Miała jednak nadzieję na inną miłość. Dojrzałą i stateczną. Być może trochę z rozsądku. Nie ważne jaką. Byle tylko pokochał...

Jej przyjaciółka polubiła tą kobietę. Cieszyła się, kiedy spotykała ją w ich domu, bo oni byli wówczas radośni. Widziała, że troszczy się o nich. Widziała, jak mimo protestów wiązała dokładnie szalik na szyi chłopca, gdy szli razem na sanki. Widziała, jak rzuca ukradkowe spojrzenia w jego stronę. Widziała, jak ściska kciuki do białości dopingując go na meczach. Dostrzegła, że ta kobieta kocha ich obu. Tamtego dnia przytuliła ją i szepnęła, żeby była cierpliwa. Że musi dać im czas. Że jest po jej stronie. Tuliła i pozwoliła, by łzy same wyschły na twarzy kobiety.

Jej matka też polubiła tą kobietę. Za to, że wychodziła z pokoju pozwalając pobyć babci z wnukiem. Za to, że się nie narzucała. Za to, że nie usuwała z jego domu pamiątek po jej córce. Za to, że zabierała na cmentarz jej wnuka, kiedy tylko chciał porozmawiać z mamą. Rozumiała, choć on jeszcze tego nie dostrzegał, że kiedyś w tym domu zamieszka nowa kobieta. Cieszyła się, że będzie to ta kobieta.

A ona? Ona była rozdarta. Nienawidziła tej kobiety za to, że on rzadziej odwiedzał ją na cmentarzu, a jak już przyszedł, to opowiadał o niej. Była też wdzięczna tej kobiecie, bo dzięki niej jej mężczyźni częściej się uśmiechali. Dzięki niej ona cierpiała trochę mniej.

10 komentarzy:

  1. Dokładnie, na pewno boli ją, że ktoś zaczyna zajmować jej miejsce, ale uśmiechnięty synek, powinien to jej rekompensować :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie komentowałam tego typu opowiadań, ale to zdecydowanie na to zasługuje. Fajnie, że ma taką budowę i w formie narracji opisuje wszystkie zdarzenia. Jestem ciekawa czy wydarzy się coś jeszcze, czy dokończysz je już w tym tonie.
    Gratulacje i powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że się odezwałaś i dziękuję za miłe słowa. "Coś" się jeszcze wydarzy, ale czy wiele - nie mnie oceniać ;) Narracja pozostanie bez większych zmian.
      pozdrawiam

      Usuń
  3. Widać, że blondynka jest coraz ważniejsza w życiu chłopaków. Jednak Grzesiek jak ja go nazwałam ;) nie może cały czas trzymać jej osobistych rzeczy. Musi je spakować i dać jej odejść bo inaczej nigdy się nie uporają z stratą. Zdjęcia, pamiątki jak najbardziej, ale osobiste rzeczy to jak dla mnie jest takim (nie wiem jak to określić) trzymaniem zmarłych wśród żywych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, jednak nie zawsze jest to takie proste. Niektórzy nie potrafią się rozstać z własnym dziurawym swetrem, a co tu mówić o rzeczach ukochanej osoby. Widać "Grzesiek" do nich należy ;)

      Usuń
    2. Witam :) Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 14 na blogu http://milosc-leczy-zlamane-serce.blogspot.com/ oraz prolog na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ Jeżeli któregoś nie czytasz zignoruj. Życzę miłej lektury ;)

      Usuń
  4. Powinna się cieszyć, że dzięki tej kobiecie są coraz bardziej szczęśliwi, ale mimo wszystko nie dziwię się Jej, że jest rozdarta. Chciałaby być przy nich, jednak nie może i perspektywa, że ktoś może Ją w jakiś sposób zastąpić na pewno nie jest dla niej przyjemna. Ciężko przyzwyczaić się do myśli, że ktoś inny zajmie twoje miejsce. Mimo, że Oni czują się lepiej z jej wsparciem.
    Pozdrawiam,
    VE.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czułam, że ona będzie miała takie odczucia. Wiadomo, chce dla swoich najbliższych jak najlepiej, ale jednocześnie boi się, że Oni o Niej zapomną...

    OdpowiedzUsuń