Pewnego zimowego dnia kobieta zachorowała. Nie, to nie była poważna choroba, ot zwykła grypa. On dowiedział się o tym, gdy zadzwonił, by jak każdego poranka wypić wspólną kawę zanim obudzi syna. Wychrypiała mu do słuchawki, że źle się czuje i nie przyjdzie na obiad, jak się umawiali. Zasmuciło go to. Obudził syna, zawiózł go do szkoły, pojechał na trening. Jak zwykle. Tylko, że bardzo często myślał o tym, że ta kobieta leży chora i nie ma kogo poprosić o szklankę wody. Czy ma w domu leki? Czy wie, że najlepiej wypić herbatę z lipy i położyć się do łózka? Myślał też, oczywiście, o tym, że jego syn pisze tego dnia swoje pierwsze dyktando, ale to nie dlatego psuł wszystkie zagrywki. Gdy uświadomił sobie, że kobieta ta stała mu się bliska bardziej, niż przypuszczał, stanął i upuścił piłkę, którą niósł, by kolejny raz wybić ją poza pole przeciwnika. Pewnie stałby tak długo zastanawiając się, co właściwie czuje, gdyby trener nie kazał mu iść do szatni. Trener miał rację mówiąc, że tego dnia pożytku z niego nie będzie.
Pojechał do kobiety. Wcześniej odwiedził aptekę, odebrał syna ze szkoły, spakował go i odwiózł do babci prosząc o opiekę przez kilka dni i pomoc w odrobieniu zadań domowych. Musiał do niej pojechać. Musiał odwdzięczyć się jej za troskę, jaką od dawna otaczała jego rodzinę. Tak to sobie tłumaczył. Nie wiem jak tłumaczył sobie to, że po drodze wszedł do księgarni, by kupić najnowszy kryminał. Taki, którego na pewno jeszcze nie czytała. Być może miał takie samo wyjaśnienie, jak dla pożyczonych od kolegi filmów, które specjalnie dla niej wiózł na przednim fotelu. Może myślał, że to tylko po to, by umilić jej chorobę. Żeby się uśmiechnęła. I uśmiechnęła się. Uśmiechała się od kiedy zobaczyła go w swoich drzwiach. Uśmiechała się, gdy kazał jej wypić swoją cudowną herbatkę. Uśmiechała się, gdy szczelnie owinął ją kołdrą. Na chwilę jej uśmiech zniknął, gdy uświadomiła sobie jak wygląda, lecz zaraz powrócił, bo on chwycił jej dłoń. Był tu dla niej. Troszczył się. Zależało mu.
Ona patrzyła na to ze smutkiem. A więc stało się... Straciła go. Odeszła stamtąd, więc nie widziała, że on zasnął w fotelu trzymając wciąż dłoń kobiety i spał tak dobrze, jak nie spał od wielu miesięcy.
Następnego dnia pojechał na cmentarz. Nie bywał tu już codziennie, ale przy grobie wciąż stały piękne żółte róże z poprzedniej wizyty. Tego dnia nie przyniósł kwiatów. Tego dnia chciał porozmawiać. Musiał powiedzieć jej, że o niej nie zapomniał i nigdy o niej nie zapomni. Musiał powiedzieć, że nie chce jej zastąpić. Musiał jej powiedzieć, że chce zacząć nowe życie. Ponieważ się zakochał. Ponieważ chce choć sprawdzić, czy może jeszcze być szczęśliwy. A czuł, że może. Z tamtą kobietą. I jej uśmiechem. Stał długo, mimo dokuczliwego zimna i padającego śniegu. Być może usłyszał, jak ona szepnęła "bądź szczęśliwy". Być może wyczytał odpowiedź w płatkach opadających na marmurową płytę. Nie wiem, ale odszedł z lekkim uśmiechem na ustach. Ona została. Została i modliła się po raz pierwszy od swojej śmierci. Modliła się o jego szczęście. O to, by ta kobieta stworzyła prawdziwy dom dla jej mężczyzn. By była z nimi już zawsze. By nigdy nic ich nie rozdzieliło.
On wrócił do tej kobiety i został z nią przez kilka dni, aż poczuła się dobrze, a jej uśmiech zyskał nowy blask. Blask nadziei.
Zapraszam na trzecie spotkanie.
Proszę Was także o odpowiedź na jedno łatwe pytanie tu. Tak, to adres Grzesia, na razie jednak Grześ grzecznie się wyprowadził. Albo niegrzecznie. W każdym razie obiecał, że wróci za kilka dni.
Co do powyższego - lubię tą część. Po prostu.
:*
Zapraszam na trzecie spotkanie.
Proszę Was także o odpowiedź na jedno łatwe pytanie tu. Tak, to adres Grzesia, na razie jednak Grześ grzecznie się wyprowadził. Albo niegrzecznie. W każdym razie obiecał, że wróci za kilka dni.
Co do powyższego - lubię tą część. Po prostu.
:*
Ja także lubię tę część. Jest taka...optymistyczna. Cieszę się, że mimo wszystko Ona chce Jego szczęścia. Że zrozumiała, że muszą iść dalej, bez Niej w pobliżu, ale z Nią w sercach. Mam nadzieję, że ta kobieta stworzy im to, na co zasługują. Że razem uda im się być szczęśliwymi. Pozdrawiam serdecznie,
OdpowiedzUsuńVE.
Dziękuję. I pozdrawiam.
UsuńChyba zrozumiała, że tak będzie lepiej. "Grzesiek" ma szanse być z blondynką szczęśliwy. Ładnie z jego strony, że zajął się chorą i pokazał, że zależy mu na Niej.
OdpowiedzUsuńBo to miły chłopiec jest ;)
UsuńBardzo ładna część, naprawdę. Nie dziwię się Jej, że trudnym widokiem jest On z 'nową' kobietą. Ale przecież miłość to też chęć szczęścia dla tej drugiej osoby...
OdpowiedzUsuńZgadza się, ale trzeba do tego dojrzeć.
Usuń