poniedziałek, 8 października 2012

2. and my feelings will always shine

Kim była ona? Zakochaną w nim kobietą. Matką. Była szczęśliwa. Już dawno wybaczyła mu to, co kiedyś zrobił. Z uśmiechem patrzyła na niego każdego poranka wierząc, że tak będzie już zawsze. Uśmiechała się słysząc, jak przekomarza się z synem podczas śniadania. Zawoziła syna do przedszkola, jechała do pracy, później odbierała syna. Jedli wspólny obiad, bawili się w ogrodzie. Obserwowała jak on uczy syna odbijać piłkę. Czasem on zabierał ją na romantyczną kolację. Czasem wieczorem, gdy dziecko już spało kochali się do utraty tchu. Było im dobrze razem. Żyli jak setki innych par, bez gwałtownych wzlotów i upadków. Zwykła sielanka przetykana od czasu do czasu kłótniami o coś całkowicie nieistotnego. Dlaczego nie pomyśleli o ślubie? Któż to wie... To był ich pierwszy poważny błąd.

Gdy kiedyś kazał jej odejść posłuchała, choć wszystko w niej krzyczało, żeby zostać. Wiedziała, że życie bez niego to nie życie. Uniosła się jednak dumą i wyjechała. Daleko. Tak, by nie mogła spotkać go na ulicy. By nie zobaczył jej rozpaczy. By nie widział, że bez niego jej oczy straciły cały swój blask. Kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży ucieszyła się. Miała przy sobie cząstkę jego, choć on nie miał się o tym nigdy dowiedzieć. Nie podała danych ojca w akcie urodzenia ich syna. To był jej pierwszy poważny błąd. 

Nie radziła sobie. Próbowała być dobrą matką, ale nie wiedziała jak nią być. Kochała syna, ale była przerażona. Była zupełnie sama. Czasem w nocy miała ochotę przykryć głowę poduszką by nie słyszeć płaczu. Czasem w ciągu dnia chciała gdzieś wyjść bez dziecka, chociaż na kilka minut. Czasem myślała, że nie ma już w sobie ludzkich uczuć, że wszystko, co miała w sobie dobrego zabrał on. Ciągle coś gubiła, ciągle czegoś szukała... Wspominała wówczas jego. Wspominała jak drażniło go jej roztargnienie  i towarzyszący jej zawsze bałagan. Myślała o nim codziennie, choć minęło już tyle czasu...

Nie miała wsparcia. Mogłaby zamieszkać u matki, ale nie chciała słuchać, co jej matka myśli o nim. Miała dobre relacje z matką, ale nie wytrzymałaby z nią, bo nigdy nie ukrywała, że go nie lubi.  Dla niej on był świętością. Matka nigdy jej tego nie wybaczyła. Nigdy też nie zaakceptowała jej decyzji o powrocie. Chyba nie chciała widzieć, że jej córka jest z nim szczęśliwa. Chciała dla córki księcia na białym koniu, a nie siatkarza, który już raz zawiódł.

Gdy zobaczyła go pod swoimi drzwiami poczuła ulgę. Przyjechał. Szukał jej. Nie zapomniał. Nic więcej nie miało znaczenia. Nie miało znaczenia nawet to, że w jego łazience stały dwie szczoteczki. Nie miało to znaczenia, bo on wyrzucił jedną z nich, gdy tylko na nią spojrzała. Nigdy później nie miała wątpliwości, że jest jedyną kobietą w jego życiu.

Wróciła z nim i wymazała przeszłość z pamięci. Nie naprawiła swojego błędu. Żyła przyszłością i nadzieją, że od tego momentu będzie tak, jak być powinno. Przez jakiś czas tak było...

Popełniła jeszcze jeden błąd. Taki sam, jaki popełnia wielu ludzi. Bo kto z nas myśli o własnej śmierci? Kto z nas myśli o niej mając nieco powyżej dwudziestu lat? Nie spisała testamentu... To był jej drugi poważny błąd. Ona jednak jeszcze o tym nie wie. Właśnie pożegnała się z ukochanym i jedzie zawieść syna do przedszkola. Jak zwykle. Tyle, że to nie jest zwykły dzień.




Sil, Prosaen (i inni jeśli również tak robicie) proszę nie czytajcie tego opowiadania podczas lekcji. Może się mylę, ale wydaje mi się, że to nie jest dobre miejsce na to opowiadanie. Nie chcę, żebyście miały problemy.

Następny jak zawsze - za dwa dni. Zacznie być źle...

11 komentarzy:

  1. Czuję, że będzie tu smutno. Bardzo smutno. Nasza Bezimienna popełniła kilka błędów. Jednak to nie jej przyjdzie za nie płacić. Jakieś dziwne uczucia siedzą we mnie gdy to czytam... Nie potrafię ich określić. Nie potrafię się skupić. Każde słowo odciąga mnie od reszty i każe intensywnie myśleć. No i myślę. Myślę o tym, że nie zdajemy sobie sprawy z tego, że nasze życie jest kruche. Nie porządkujemy naszych spraw, nie kończymy wielu rzeczy. Wydaje nam się, że jesteśmy niezniszczalni, wręcz nieśmiertelni. A później w ciągu jednej sekundy odchodzimy. Zostawiamy naszych najbliższych z niedokończonymi listami, parą butów pozostawioną na środku pokoju.
    Droga yuki. Dałaś mi dzisiejszego poranka powód do tego, żeby intensywnie pomyśleć. Chyba zacznę kończyć 'listy' i 'buty' stawiać na swoim miejscu.
    Pozdrawiam Cię cieplutko :***

    P.S. Nie chcę chyba wiedzieć co się teraz będzie działo z Bezimiennym.

    http://you-are-my-breath.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostrzegałam, że będzie smutno... Niestety nie mogłam tego zrobić inaczej. Tak, jak pisałam pod prologiem - to opowiadanie musiało tak wyglądać. Potrzebowałam tego, bo zbyt wiele myśli kłębiło mi się w głowie. Całość powstała jakby bez mojego udziału w ciągi zaledwie kilku dni. Ja tylko spisywałam słowa, które pojawiały się znikąd. Nie mogłam normalnie funkcjonować, póki nie spisałam całości, a później już prawie nic nie zmieniałam. To było dziwne. Nigdy wcześiej nie doświadczyłam czegoś takiego...
      Niestety nie myślimy o śmierci. Później bliscy zostają z problemem. Stąd właśnie to opowiadanie, z obserwacji co się dzieje, gdy ktoś nagle ochodzi. Choć ta sytuacja wygląda zupełnie inaczej niż opisana tu.
      Co będzie z nim? Cóż, dobrze nie będzie. Przynajmniej przez kilka rozdziałów...
      pozdrawiam serdecznie i mimo wszystko życzę miłego dnia.

      Usuń
  2. masz racje, nie bede tego czytac na lekcji, przerwy tez odpadaja (wlasnie mam przerwe i probowalam, dziwnie sie czuje )

    OdpowiedzUsuń
  3. oczywiście, masz rację, tylko chciałam Ci powiedzieć, że przecież gdybyśmy miały jakieś problemy, to nie przez ciebie, a przez swoje zachowanie :) ogólnie rozdział jest bardzo piękny, w ogóle opowiadanie różni się od wszystkich, które czytam. czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że to Wasz wybór, ale wiem też jakie emocje wywołało to opowiadanie u czytelników (we mnie zresztą też). Tylko o to mi chodzi. Zrobicie jak będziecie chciały ;)

      Usuń
  4. Zaciekawiasz mnie coraz bardziej. Jest tajemnica, jest smutek. Pasuje jak ulał do mojego humoru. Nastraja mnie trochę melancholijnie, ale lubię tak. Podoba mi się, naprawdę mi się podoba. Zupełnie inne od tego co czytałam do tej pory, a jednak zaciekawia. Zaciekawia do tego stopnia, że chcę więcej i więcej. Podsumowując - do zobaczenia za dwa dni. :)
    VE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę Cię zapewnić, że melancholii tu nie zabraknie. Cieszę się, że Cię zainteresowało.

      Usuń
  5. Faktycznie opowiadanie nie jest lekkie jednak mnie zaciekawiłaś i będę na pewno czytać. Nawet nie wiem co mam napisać...

    OdpowiedzUsuń
  6. Hm... zrobiło się tajemniczo i smutno z tą śmiercią...
    Ciekawe, co będzie dalej.

    OdpowiedzUsuń