sobota, 6 października 2012

1. and I feel like I knew you before

Kim jest on? Kimś znanym. Zamożnym. Szczęśliwym. Ma kobietę, którą kocha i która kocha jego. Ma syna. Jego dzień, oprócz oczywistych obowiązków, składa się z ich oddechów. Życie bez nich nie ma sensu, ale on już o tym zapomniał i jeszcze nie wie, że ta lekcja się powtórzy. Na razie krzyczy, bo zabawki leżą na środku pokoju i kłóci się, bo ona znów chce jechać do swojej matki. 

Kiedyś kazał jej odejść, a ona posłuchała. Szybko zrozumiał swój błąd, ale było już za późno. Zniknęła. Tak po prostu. Wówczas zrozumiał. Zrozumiał, że chce być z nią już zawsze, nawet jeśli ma to oznaczać bluzki wiszące na każdym krześle, szpilki rzucone bezładnie pod stołem i cotygodniowe wizyty u jej matki. Matki, której nie znosi i która nie znosi jego. Kiedy odeszła to nie miało już znaczenia. Nie miało nawet znaczenia, że wstając z łóżka napotkał stopą kolczyk, który zgubiła jakiś czas wcześniej. Kiedyś zdenerwowałby się, że to przez jej bałaganiarstwo, teraz chciał tylko, by wróciła i ucieszyła się z odnalezienia zguby. Chciał zobaczyć radość w jej oczach, poczuć zapach jej ciała, dotyk delikatnej dłoni.

Szukał jej wszędzie, prosił o pomoc każdego, nawet jej matkę, ale nie dostał od niej nic prócz drwiącego śmiechu. Wszyscy mówili mu, że sam jest sobie winien. I była to prawda. Próbował żyć z tą prawdą. Było ciężko. Gra nie cieszyła już tak, jak dawniej, spotkania z kolegami nie były już tak wesołe. Dom stał się pusty i obcy. On też stawał się pusty i obcy. Takie było życie bez niej...

Tak minął rok, tak minęło kilka kolejnych miesięcy.

Próbował być z kimś, ale to nie było to. To nie była ona, ale przynajmniej nie budził się sam.

Pewnego dnia podeszła do niego jej przyjaciółka i spytała, czy wciąż chce ją odnaleźć. Chciał. Powiedziała, że ona go potrzebuje. Wyszedł w przerwie meczu nie zważając na konsekwencje i pojechał do niej. Jechał całą noc, ale to nie miało znaczenia. Liczyło się tylko, że ona jest tam, pod tym adresem, który zapisany na kartce tkwił w kieszonce na jego sercu. Jadąc do niej wykonał tylko jeden telefon próbując w łagodny sposób nakłonić pewną kobietę do wyniesienia się z jego życia. Posłuchała, choć nie określiła go łagodnymi epitetami. To nie miało znaczenia, bo jechał do niej.

Była tam. Kiedy zobaczył ją w progu myślał, że to sen. Zmieniła się. To nie była ta sama piękna i beztroska dziewczyna. Przed nim stała kobieta z wypisanym na twarzy zmęczeniem i smutkiem. Podszedł do niej i tak po prostu wziął ją w ramiona. Nie odepchnęła go. Przeciwnie. Przywarła szczelnie i po chwili poczuł wilgoć na koszulce. Płakała, a on nie chciał, żeby płakała. Pewnie zrobiłby coś z jej łzami, ale dostrzegł wówczas coś jeszcze. Maleńkie łóżeczko stojące pod ścianą pokoju. Wówczas zrozumiał. Zrozumiał jakim był draniem.

Następnego dnia spakował ich rzeczy. Wcześniej długo przepraszał i obiecywał, że już nigdy się nie rozstaną. Mówił, że nie chce żyć bez niej. Opowiadał, że życie bez niej nie ma smaku i zapachu. Obiecywał, że się zmieni. Przepraszał, że była sama w tych trudnych miesiącach. Prosił o szansę. Chciał odzyskać zaufanie. Błagał, by pozwoliła mu być ojcem dla ich dziecka. Nie musiał tego robić. Ona pragnęła tego równie mocno. Może nawet mocniej...




Miało być jutro, ale skoro już jestem...

To opowiadanie nie ma określonego bohatera. To nie jest zagadka! Nie pojawi się tu ani jedno imię. Nie potrafiłam wtłoczyć nikogo w główną rolę, nie było więc sensu obsadzać pozostałych. Jeśli chcecie wybierzcie sobie bohatera, ale proszę nie piszcie kogo. Nie chcę wiedzieć. Dlaczego? Myślę, że wkrótce się domyślicie... 

Proponuję spotkania tu co dwa dni. Dwójka pojawi się w poniedziałek i pożegnamy się na początku listopada. 

Dziękuję za komentarze i bardzo liczne odwiedziny prologu. Bardzo bardzo liczne. Nie spodziewałam się takiego zainteresowania. Mam nadzieję, że Was nie zawiodę.

8 komentarzy:

  1. Zgadzam się na spotkania co dwa dni ;)
    Nie zawiedziesz, bo ten rozdział jest świetny. Przypasowałam sobie bohatera i myślę, że to z nim będę go utożsamiać, mimo wszystko. Ale tak jak prosiłaś, nie wspomnę kto to. Cóż mogę dodać? Mogłabym wymienić wszystkie pozytywne epitety, które znam, żeby opisać ten rozdział, ale to by zajęło zbyt dużo czasu :) Wiem tylko, że będę tu zaglądać, tak jak zaglądałam na Twój wcześniejszy blog. Bo po prostu piszesz cudownie..Masz talent, naprawdę duży talent.
    VE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że nie zmienisz zdania ;)

      Usuń
  2. ojej, jak ładnie. w takim razie czekam na powrót czytania rozdziałów na matematyce i po <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy to dobry pomysł... TEGO opowiadania chyba lepiej nie czytać podczas lekcji. Może się mylę, ale wydaje mi się, że lepsze byłoby spokojniejsze miejsce. Nie chcę, żebyś miała przez to problemy.

      Usuń
  3. Niby krótki czas nie pisałaś, a ja tak się stęskniłam. Bohatera wybrałam już podczas pierwszych wersów, ale zgodnie z prośbą, nic nie mówię, tylko czekam do poniedziałku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się stęskniłam. Co gorsza mam duuuże zaległości, kilka nowych pomysłów i całkowity brak czasu...
      Jeśli wybrałaś bohatera w pierwszych wersach to chyba wiem kogo... Nie pisałam z myślą o kimś konkretnym, każdy będzie pasował.

      Usuń
  4. Bardzo ładny rozdział, przyjemnie się go mi czytało. :)
    Fajnie, że czytelnik może wybrać sobie bohatera, to zmienia opowiadanie. (z racji tego, że prosiłaś, aby nie pisać kogo, więc nie napiszę :)
    "On też stawał się pusty i obcy." - bardzo spodobało mi się to zdanie.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Też lubię ten fragment ;)
      pozdrawiam

      Usuń